Za nami Konwent Polskich Winiarzy w Jaśle. Udana impreza zgromadziła łącznie 47 winiarzy. Zgodnie z niezmienną od lat ideą Konwentu, wszyscy spróbowali wszystkich win i wysłuchali ich oceny przez panel degustacyjny. W tym roku w jego skład weszli Tomasz Prange-Barczyński (Magazyn Wino), Mariusz Kapczyński (Vinisfera), Monika Bielka-Vescovi (Kobiety i Wino), enolodzy Piotr Stopczyński i Marcin Płochocki, goście z Moraw – w tym znany winiarz Miloš Michlovský – oraz niżej podpisany.
Był to dobry Konwent i dobra degustacja. Spora większość zaprezentowanych win to były poprawne produkty, które piło się z mniejszą lub większą przyjemnością. 15 winom na 66 degustowanych przyznałem roboczą ocenę powyżej 85 punktów na 100, czyli były już nie tylko pijalne, ale zdecydowanie dobre. Bardzo mało było win technicznie wadliwych, jedyną powracającą wadą było lekkie utlenienie oraz niedojrzałe taniny w winach czerwonych, ale to akurat skutek nieudanego rocznika 2014.
Okazja była zresztą sentymentalna – była to jubileuszowa, dziesiąta edycja imprezy, którą wiosną 2006 roku wymyśliłem przy kawiarnianym stoliku z Wiktorem Bruszewskim (Winnica Kolonia Rusek) i Wojciechem Włodarczykiem (Winnica Pańska Góra). Dekadę temu pomysł, by w jednej sali dla wymiany doświadczeń spotkało się kilkudziesięciu polskich winiarzy był szalony i absurdalny. A jednak pierwszy Konwent wspólnym staraniemPolskiego Instytutu Winorośli i Wina (PIWiW) i Magazynu Wino odbył się. Jego merytoryczna treść była z dzisiejszego punktu widzenia ubożuchna – większości zaprezentowanych win nie dało się wziąć do ust, rekord pobił jeden z „winiarzy” fermentujący winogrona ponoć zakupione w… Tesco. Ale efekt propagandowy i jak się dziś mawia „społecznościowy” był piorunujący. Z niebytu ukonstytuowało się polskie środowisko winiarskie.
Na tle tamtych siermiężnych początków Konwent w Jaśle był nie do poznania. Zamiast o tym, jak w ogóle fermentować, dyskutowaliśmy o zmniejszeniu pirazynowego bukietu w Cabernecie poprzez usunięcie czterech liści bazowych. Niech to posłuży za podsumowanie niesamowitego postępu, jaki w polskim winiarstwie dokonał się przez 10 lat.
Pytanie – co dalej? Polskie winiarstwo będzie się rozwijać wielotorowo, ale jaką rolę ma do spełnienia jego pionierska i jedyna ogólnopolska impreza? Od lat bowiem trwa w stagnacji. Liczba winiarzy pokazujących swoje wina nie rośnie, a wręcz spada. Dużym ciosem dla Konwentu jest absencja czołowych polskich winiarzy. Z pół setki winnic legalnie sprzedających legalnie swoje wina w Jaśle pojawił się ułamek – Dom Bliskowice, Winnica Płochockich, Nad Jarem, Sandomierska, Sztukówka, Zadora, Pałac Mierzęcin, Equus, Wzgórza Trzebnickie i parę innych. Zabrakło najbardziej znanych polskich marek winiarskich – Srebrnej Góry, Winnicy Adoria, Chodorowa,Hybridium, Jasiel, Jaworek, Julia, Kępa Wiślicka, Kinga, Małe Dobre, Miłosz, Solaris, Turnau, Zbrodzice, Starej Winnej Góry; 44 Winnice Dziedzic nie zaprezentowały wina. Ta absencja to żadna nowość – całe regiony, jakMałopolski Przełom Wisły czy Zielona Góra, od lat bojkotują Konwent. Wygrywają regionalne partykularyzmy i osobiste animozje (jest tajemnicą poliszynela, że Roman Myśliwiec, lider PIWiW, ma w środowisku wielu antagonistów). W kraju z 400 hektarami winnic istnieją już trzy konkurencyjne konkursy winiarskie. Stężenie samców alfa na litr przekroczyło już stan alarmowy.
Można by powiedzieć – normalka. We Włoszech winiarze też drą koty, w Amarone jedni podają drugich do sądu, w Montalcino już doszło do kryminalnych ataków. Problemem Konwentu Polskich Winiarzy jest jednak brak reakcji na kryzys. Formułę imprezy od dawna trzeba odświeżyć, lecz do zmian nie dochodzi. PIWiW, dawniej współ-, a obecnie organizator, w tej sprawie skapitulował. W jasielskich kuluarach mówiono, że obecna formuła obecnych na Konwencie winiarzy satysfakcjonuje. Niestety tylko ich – separatystów nadal alienuje i zniechęca, szerszej publiczności jest obojętna, bo dla niej Konwent jest imprezą zamkniętą. Lecz problem jest głębszy, bo w Konwencie choćby biernie (nie prezentując wina) nie zechciało wziąć udział ponad 70 winiarzy z samego Podkarpacia – obecnych było zaledwie 15. Co dalej? Jak tchnąć nową energię, uczynić z Konwentu faktyczny punkt odniesienia dla polskiego winiarstwa? Ono czeka na swojego Napoleona – pytanie, czy inni dopuszczą go do głosu.
Czego się dowiedzieliśmy z X Konwentu Polskich Winiarzy:
1. Rocznik 2014 – jak było już wiadomo, był słaby. Ale na Konwencie nie wypadł aż tak słabo, bo jednak dobre wina dało się w nim zrobić. Oczywiście, potrzebne było właściwe siedlisko, staranna uprawa, ale to jest zawsze potrzebne do produkcji dobrego wina. Wraz ze wzrostem kompetencji winiarzy spada jakościowa presja ze strony słabych roczników. Reaguje się właściwie – zamiast win czerwonych robiąc różowe, w białych pozostawiając więcej cukru, przeznaczając je na musujące. Rozmowy i tak zdominowały wielkie nadzieje związane z ciepłym i pogodnymrokiem 2015. Jeśli pogoda się utrzyma, wpisze się w serię najlepszych polskich roczników (2009, 2009, 2006).
2. Vinifera – szlachetne odmiany winorośli to nadal najgorętszy i najbardziej kontrowersyjny temat w polskim winiarstwie. Od lat przekonuję producentów, by zawsze, gdy to możliwe, próbowali swoich sił z takimi szczepami jak Pinot Gris, Pinot Blanc, Riesling, Silvaner, Traminer, Chardonnay, Pinot Noir, Zweigelt, Dornfelder, itp. Po prostu dobre wina z tych odmian są o wiele lepsze od dobrych win z hybryd, nadal zajmujących 80% polskich winnic. Wśród winiarzy jest wielu przeciwników tej opinii. Jednak tegoroczny Konwent znów pokazał siłę vinifer, których nasadzenia rosną we wszystkich regionach, nawet na Podkarpaciu, dotąd ostoi hybryd. Według danych portalu Winogrodnicy.pl najczęściej sadzonym w nowych winnicach szczepem jest Riesling! Bardzo dobre nowe wino z tego szczepu zaprezentowała lubuski Winnica Hiki; do dobrych niespodzianek zaliczam też Auxerrois z Winnicy Otokoraz czerwone Magnesia Cuvée z Winnicy Equus, oparte na coraz bardziej przekonującym w Polsce Cabernet Dorsa (szlachetnej krzyżówce Cabernet Sauvignon x Dornfelder). Z nieznanych względów na Konwencie nie zaprezentowano żadnego Pinot Noir.
3. Kupaże – to był też gorący temat, bo wśród polskich win pojawia się coraz więcej mieszanek szczepowych. Ale nie takich jak dekadę temu na zasadzie „zmieszałem/am wszystko co mi rośnie” (takie wciąż są, póki w winnicach pozostają hybrydy bez jakościowego potencjału typu Bianca, Aurora, Swenson Red…), lecz przemyślane zestawienia odmian o komplementarnych właściwościach. W końcu kupażowanie to najstarsza i najlepsza metoda korekty parametrów wina. Od lat dobrą polską recepturą jest Rondo+Regent, ale kto wie, czy lepszym partnerem ciemnego, nasyconego, śliwkowego Regenta nie jest pieprzny Cabernet (Cortis/Dorsa). Polską chudość Pinot Noir można wspomóc Regentem albo Zweigeltem, a Rieslinga – Traminerem lub dojrzewającym zawsze i wszędzie Solarisem. Neutralny smakowo Hibernal będzie wdzięczny za wsparcie Seyval Blanc. Hiperaromatyczne hybrydy w stylu Jutrzenki czy Muskata Odeskiego powinny przyjąć większościowego koalicjanta o mniej nachalnym profilu.
4. Profesjonalizacja – winiarze z zezwoleniem na sprzedaż, funkcjonujący w komercyjnej rzeczywistości, generalnie są na wyższym poziomie jakości niż ich koledzy – jak by ich zwać – „nieoficjalni”, „amatorzy”, „hobbiści”, „działkowcy”, „bezakcyzowcy”… Nieprzypadkowo w degustacji w ciemno najlepiej wypadli: Dom Bliskowice, Winnica Sztukówka, Equus, Nad Jarem, Zadora, Pałac Mierzęcin. A przecież wielu akcyzowych winnic w degustacji zabrakło. Ten proces będzie trwał – rynkowe wymagania klientów z krwi i kości to dla winiarzy najtrudniejszy i najlepszy sprawdzian.
5. Debiuty – pomimo powyższego punktu cieszę się, że na Konwencie wciąż pojawiają się nowe twarze, niektóre z całkiem ciekawymi wynikami. Dobre wina zaprezentowała Winnica Avra z Sandomierszczyzny oraz wspomnianaHiki z Lubuskiego; nadzieje można wiązać z Winnicą Słońce i Wiatr z Małopolski i wspomnianą już śląską Winnicą Otok. Dobre polskie wino jest możliwe wszędzie.
Najlepsze wina X Konwentu Polskich Winiarzy:
Sensacja Konwentu – Seyval Blanc robiony metodą gruzińską z wielomiesięczną maceracją. Smakowy szok!
W Jaśle przebywałem na koszt i zaproszenie organizatorów – Polskiego Instytutu Winorośli i Wina, Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia, Fundacji Galicja Vitis i Miasta Jasła.